być
goły i nie-dokładnie wesoły,
mieszkać
u Brata Alberta,
a
rano, gdy słońce wypala nam oczy,
kurewsko
cieszyć życiem.
Można
mieć wszystko,
kasę,
dupy, ordery, stanowiska,
tak
zwaną dobrą rodzinę,
a
jednak unikać swego wzroku.
Można
leżeć krzyżem,
nosić
chorągwie i baldachimy,
znać
ze słyszenia jakiegoś boga,
ale
panicznie bać się wdepnięcia do niego.
Można
walić te niepewne kontakty,
i to co w trakcie nich się pojawi,
samemu
wyrwać ostatnią z kalendarza kartkę
i
ruszyć w swój najdłuższy tour...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz