Szary człowiek
Idziesz szary człowieku, szarym chodnikiem,
szarej ulicy, szarego miasta. Szare miasta są wszędzie. Wokół ciebie idą inni ludzie, też szarzy, z szarym
na twarzach wyrazem. Idziesz i patrzysz w szare ich oblicza, w szare przedsiebie,
w szare niebo; szare ptaki lecą gdzieś w szarą dal, szare mury szarych domów
szczerzą do ciebie szare kły.
Szarą ulicą szare auta szorują szary asfalt,
a w nich szarzy ludzie jak ty, z szarą prędkością jadą do swych szarych biur
i szarych obowiązków. Szare chmury
obnażają szary świt, który niesie szarą zapowiedź szarego dnia. Szary bóg
patrzy zrezygnowanym szarym okiem na twoją szarą dzisiejszość i szarzej objawiającą się szarą jutrość.
Idziesz pogrążony w szarości swego szarego
przeznaczenia. Jeszcze jeden szary poranek, szary dzień, szary tydzień, szary
miesiąc, szara wieczność. Szare słowa, szare okrzyki, szare nadzieje, szare
plany, szary seks z kimś równie szarym jak ty... W twoim szarym życiu wszystko
jest tak perfekcyjnie szare, że ogarnia cię szara radość spełnienia się w swej
szarej egzystencji .
Kładziesz się spać, szarym wieczorem, w
szarym łóżku, po długim szarym dniu, pełnym szarych spraw. Zamykasz szare oczy czekając na szary sen, który
przychodzi po szarej chwili i jest szary jak kałuże szarej wody na szarych
chodnikach szarych ulic tego szarego miasta.
Idziesz szary człowieku i twoja szarość
rośnie z każdym szarym krokiem, i już nie można nawet odróżnić twojej szarej
postaci w szarym dookoła, już nie wiadomo kim jesteś, może jesteś szarym
mężczyzną, może szarą kobietą, może już ani jednym, ani drugim, jesteś
potęgującą się szarością, wewnątrz siebie i na zewnątrz. Za chwilę zszarzejesz
w tej szarości, szarość w szarości stanie się szarością absolutną, nie do
odróżnienia.
Boston, 2002
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz