Śmierć człowieka pozostawia próżnię, która
już nigdy, nikim i niczym, się nie wypełni. Coraz więcej takich pustych miejsc
dookoła mnie. Niedawno odszedł pisarz. Znałem go, przy okazji sporadycznych
spotkań, zamieniałem z nim czasem kilka słów. Dostałem nawet od niego książkę,
tomik wierszy. Zamierzałem ją przeczytać, a potem porozmawiać z nim o jego
twórczości, powiedzieć mu, co sądzę o tej poezji. Ale nie zabrałem się do
lektury, może czytałem coś innego i dlatego odłożyłem tę książkę na później, a
następnie o niej zapomniałem, a może od razu pomyślałem, że przecież jeszcze
zdążę zapoznać się z jego poetyką i kiedyś pogadam z nim o oryginalnych i
zaskakujących metaforach, z których był znany, o jego charakterystycznej
składni, niezwykłym słowotwórstwie, o powieści, nad którą podobno pracował.
Nigdy do tej rozmowy nie doszło. Spóźniłem
się. Nagle zachorował, zdawało się, że na niegroźną dolegliwość, jak z początku
uważali lekarze, miał wrócić ze szpitala po kilku dniach, lecz najpierw
zatrzymano go tam na dłużej, a gdy go wreszcie wypisano, rodzina, przyjaciele i
znajomi spotkali się tylko po to, by się z nim ostatecznie pożegnać.
Z całkiem przyziemnych powodów, ktoś
zapomniał do mnie zadzwonić, wysłać maila, nie powiadomiono mnie o jego nagłym
odejściu, nie pojechałem na pogrzeb, nie znalazłem się wśród osób idących w
kondukcie za trumną, nie byłem nawet wtedy myślą z jego osobą. O wszystkim
dowiedziałem się ex post, z internetu, gdzie na jednej ze stron zamieszczono
informację o nieoczekiwanej śmierci poety.
Minęło wiele miesięcy, czasem przychodzi do
mnie, przybywa nieoczekiwanie, tak jak teraz. Widzę jego postawną sylwetkę,
wysokiego przystojnego mężczyznę, na pewno podobał się kobietom, przypominam
sobie ten moment, gdy zobaczyłem go po raz ostatni, na głowie miał duży
kowbojski kapelusz i mocnym, swobodnym głosem pozdrawiał wszystkich, także
mnie, wchodzących na salę w osiedlowym domu kultury "Karton" w Rze.
Przemknęło mi wtedy przez głowę, że do tej pory nie znam jego wierszy, a on,
jakby usłyszał moje myśli, bo w chwilę potem podarował mi swoją książkę,
właśnie tamten tomik wierszy.
Do dzisiaj go nie przeczytałem. Nie
usprawiedliwiam się, nie czuję też żadnego dyskomfortu z tego powodu. Życie to jedno
pasmo niedokończonych spraw, nie spełnionych planów, zobowiązań, także wobec
samego siebie. Przybywa tylko pustych miejsc.
Edward Bolec